Znaleziono 0 artykułów
23.05.2025

Filmowi „The History of Sound” z Paulem Mescalem i Joshem O’Connorem brakuje żaru

23.05.2025
(Fot. materiały prasowe)

Paul Mescal i Josh O’Connor grają zakochanych, ale film Olivera Hermanusa „The History of Sound” pozbawiony jest żaru. Ten melodramat o związku dwóch mężczyzn z początku XX wieku nie dorównuje „Tajemnicy Brokeback Mountain”.

Paul Mescal na czerwonym dywanie w Cannes to nie lada gratka dla fanów tego aktora. Ale czy jego nowy film ma szansę stać się klasykiem tęczowych romansów na miarę „Tajemnicy Brokeback Mountain”? „The History of Sound” to subtelna opowieść pozbawiona jednak żaru i pasji. Pozycja kultowego filmu z Jakiem Gyllenhaalem i Heathem Ledgerem pozostaje niezagrożona.

Melodramat „The History of Sound” pokazuje uczucie rodzące się między dwoma mężczyznami na początku XX wieku

Nawiązanie do słynnego filmu Anga Lee nie jest przypadkowe. „The History of Sound” to też love story z dwoma bardzo pożądanymi młodymi aktorami w rolach głównych. Paul Mescal („Dobrzy nieznajomi”, „Normalni ludzie”) wciela się w Lionela – wycofanego, introwertycznego młodego mężczyznę, którego talent zaprowadził do konserwatorium muzycznego w Bostonie. Pewnego dnia w barze wychwytuje znaną mu z rodzinnych stron ludową piosenkę. Tak spotyka Davida (znany z „The Crown”, „Challengers” czy „La chimery” Josh OConnor) – charyzmatyczną duszę towarzystwa, który zabawia zebranych, grając na pianinie.

(Fot. materiały prasowe)

Przywiodły ich w to miejsce różne drogi. Podczas gdy Lionel pochodzi z rodziny biednych farmerów, a muzykę pokochał, słuchając gry ojca na skrzypcach, David po przedwcześnie zmarłych rodzicach odziedziczył fortunę i dorastał w dobrobycie. Połączy ich miłość do tradycyjnych dźwięków, z której szybko wykiełkują głęboka przyjaźń i namiętność. Na drodze tej relacji stanie I wojna światowa – David zostaje wysłany na front. Wiele lat później Lionel otrzyma list: „Spotkaj się ze mną 1 stycznia na stacji kolejowej w Auguście”. Tak zacznie się ich wspólna podróż. Poszukiwanie i nagrywanie tradycyjnych pieśni w malowniczym, skalistym i gęsto zalesionym Maine pozwoli Lionelowi i Davidowi zbliżyć się do siebie. Z dala od świata i jego opresyjnych struktur połączą się w artystyczną i zmysłową jedność. Ale na jak długo?

Tęczowa historia miłosna „The History of Sound” rysuje tło społeczne początku XX wieku

„Tajemnica Brokeback Mountain” rozgrywała się w latach 60. XX wieku wśród ranczerów i pasterzy. Akcja filmu Olivera Hermanusa („Moffie”, Living”) toczy się na początku XX wieku między miastem a prowincją, gdy osoby nieheteronormatywne nie mogły żyć w zgodzie ze sobą. Nic więc dziwnego, że bohaterowie ukrywają uczucia pod płaszczykiem przyjacielskiej relacji. Taki przywilej daje im, oczywiście, płeć – w patriarchalnym społeczeństwie dwóch podróżujących z plecakami i wspólnie śpiących w namiocie mężczyzn nie wzbudza podejrzeń.

Hermanus bardzo dobrze obsadził główne role. Choć to OConnor kradnie show, chemia między nim i Mescalem jest wyczuwalna. W rozmowie Mescal potwierdza, że dobrze im się razem pracowało. Nie powinno to dziwić, skoro obaj mają w branży opinię outsiderów gardzących poklaskiem. Mescal – mimo licznych pokus – ucieka przed gwiazdorstwem, OConnor poza aktorstwem zajmuje się ceramiką, a na planie filmowym chętnie zamiast ekskluzywnej przyczepy wybiera campervana. Między ich postaciami nie ma rozbudowanych scen dialogowych – ani czasy, ani wychowanie nie sprzyjają pogłębionym rozmowom. Książka Bena Shattucka, na której reżyser oparł film, też jest oszczędna w środkach. Więź Lionela i Davida to zew: płynie z ciała i emocji, jest intuicyjna, naturalna i prawdziwa, a sceny intymne – czułe i wysmakowane. Bardzo zgrabnie w kontekście związku mężczyzn pracuje metafora woskowych cylindrów, na których zapisywane są odnajdywane podczas podróży pieśni folkowe. To przecież szansa, by zatrzymać coś ulotnego i dać temu życie wieczne. Czy to samo można zrobić z uczuciem?

(Fot. materiały prasowe)

Film „The History of Sound” ma wszystkie składniki hitu, ale brakuje mu charyzmy

Hermanusowi udaje się dotknąć ważnych tematów. Choć nie bawi się w dydaktykę, subtelnie uchwycił kształt ówczesnego społeczeństwa. Porusza temat klasy, zespołu stresu pourazowego. Przygląda się, jakie konsekwencje może mieć utrwalana przez kulturę toksyczna męskość. A wszystko to skąpane w pięknych, wzruszających dźwiękach i atrakcyjnych wizualnie kadrach.

Na papierze „The History of Sound” oferuje wszystko, czego potrzebuje odbiorca, ale na żywo rozczarowuje brakiem charyzmy. Zdarzają się piosenki mające wszystkie składniki hitu, które jednak nie podbijają list przebojów. I tu jest podobnie. Zbyt kurczowo trzymając się zawartych w scenariuszu pomysłów, reżyser traci spontaniczność. Ta opowieść rozgrywa się jakby za szybą – brak w niej iskry, pasji, które mogłyby porwać i wzruszyć widza.

Anna Tatarska, Cannes
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Filmowi „The History of Sound” z Paulem Mescalem i Joshem O’Connorem brakuje żaru
Proszę czekać..
Zamknij